Pierwszym kosmetykiem, który zrobiłam sama, była pasta do zębów zero waste. Dlaczego akurat pasta? Chyba dlatego, że niezależnie od pory roku, nastroju czy miejsca, w którym się znajdowałam, widziałam tę plastikową tubkę pasty co najmniej dwa razy dziennie. I nie wiem co Wy robicie podczas mycia zębów, ale ja mam wtedy chwilę na przemyślenia 😉 No a będąc w temacie zero/less waste, posiadając już szczoteczkę bambusową i próbując krok po kroku ograniczać plastik w życiu, ta tubka pasty “patrzyła” na mnie dwa razy dziennie i nie dawała mi spokoju. Którejś soboty, przed południem wyszukałam w internecie przepis, kupiłam składniki i przygotowałam moją pierwszą pastę.
Przepis nr 1: olej kokosowy i soda
Szczerze, to nie szukałam długo idealnego przepisu na pastę. Dowiedziałam się, że można ją zrobić z oleju kokosowego, który ma właściwości przeciwbakteryjne, pielęgnuje dziąsła i szkliwo, oraz z sody, która dobrze czyści i wybiela zęby. Był to pierwszy i do tego banalnie prosty przepis na pastę, który podsunęła moja wyszukiwarka:
– 4 łyżki oleju/tłuszczu kokosowego
– 2 łyżki sody oczyszczonej
– 20 kropelek olejku miętowego
Olej kokosowy rozpuściłam najpierw w kąpieli wodnej, dodałam sodę i olejek miętowy. Wyszedł z tego tłusty płyn, który wstawiłam do lodówki do stężenia. W temperaturze pokojowej mieszanka ma formę miękkiej pasty, ale przy upałach ponad 30°C (a tak było tego lata) zmienia się znowu w płyn.
Byłam bardzo podekscytowana tą domową pastą do zębów zero waste, ale muszę przyznać, że w stosowaniu jest niestety… dziwna. W ustach (36°C) od razu zmienia się w ciecz i spływa po brodzie. W smaku też nie za bardzo mi pasuje, bo najbardziej czuję w niej sodę, która jest gorzko-słona. Uczucie po umyciu zębów jest nietypowe i jak dla mnie niestety niekomfortowe.
Przepis nr 2: magiczny kaolin
Nie miałam zamiaru poddać się po pierwszej próbie, bo ta tubka pasty jednak nadal mnie zastanawiała. Szukając innych przepisów na pastę, szybko trafiłam na kaolin, czyli białą glinkę, zwaną też glinką porcelanową lub chińską. Ciekawostka: nazwa kaolin pochodzi od miejscowości Gaoling (Chiny), gdzie znajdują się znane od dawna złoża tego minerału. Fascynujące jest to, jak szeroko stosowany jest kaolin. Głównie używany jest w produkcji papieru i porcelany, ale też jako środek przeciwbiegunkowy, do produkcji kosmetyków i maści, a nawet do oczyszczania wody! Zachęcam was do poczytania więcej na temat tego minerału. A teraz wracając do pasty…
Kaolin kupiłam w aptece i tym razem zrobiłam bardzo małą porcję pasty, żeby tylko ją przetestować. Was też zachęcam do tego podejścia. Ważne: Do przyrządzenia pasty z glinką nie używajcie metalowych naczyń i mieszadełek!
– ½ łyżeczki kaolinu
– 2-3 kropelki olejku miętowego
– kilka kropelek wody
Konsystencja pasty bardzo mnie zaskoczyła. Mieszanka delikatnie się pieni i „przyczepia” do zębów jak powszechnie używane pasty. Minusem jest niestety smak. Mimo dodanego olejku miętowego wydaje mi się, że mam w ustach jakby błoto. Zapach pasty też nie jest zbyt przyjemny, kojarzy się bardzo z tym specyficznym zapachem wizyty u dentysty. Uczucie po umyciu zębów jest ok.
Przepis nr 3: all in one plus ksylitol
Obie powyższe wersje pasty nie odpowiadały mi w smaku. Teoretycznie można by się do nich przyzwyczaić, ale po co się męczyć, jeśli są sposoby na doprawienie pasty do zębów. Składnik wymieniany w wielu przepisach, które znalazłam to ksylitol, czyli cukier brzozowy. Ma oczywiście słodki smak, ale działa jednocześnie przeciwpróchniczo, więc jest idealny jako dodatek do pasty. Dzięki tym specyficznym właściwościom ksylitol jest stosowany w przemyśle spożywczym np. w cukierkach i gumach do żucia.
Do pierwszej wersji pasty z olejem kokosowym i sodą dodałam kaolin i zmiksowany wcześniej w młynku ksylitol. Proporcje były mniej więcej takie:
– 1 łyżka oleju kokosowego
– ½ łyżki sody oczyszczonej
– ½ łyżki kaolinu
– ½ łyżki ksylitolu
– 8 kropelek olejku miętowego
Ta mieszanka bardzo mi się spodobała. Konsystencja dzięki kaolinowi jest gładka, smak poprawiony dzięki ksylitolowi, ma właściwości przeciwbakteryjne, dobrze czyści, pachnie mięta i kokosem. Jednak w stosowaniu nadal przeszkadza mi olej, który w ustach robi się płynny, zapach “dentysty” kaolinu nadal czuć i niestety zauważyłam, że po kilku stosowaniach soda podrażniła mi zęby.
Podsumowanie eksperymentów z pastą zero waste
O ile te próby, odkrywanie nowych substancji, ich mieszanie i testowanie, sprawiły mi ogromną frajdę, to jednak efekt końcowy nie zadowala mnie na tyle, bym mogła powiedzieć – “Yeah! To jest idealna pasta do zębów zero waste, zróbcie ją już dziś!”. Po tych eksperymentach zdałam sobie sprawę, że pasta do zębów, to jednak bardzo skomplikowany kosmetyk, bo odbieramy ją większą liczbą zmysłów niż krem, czy żel pod prysznic, no i używamy jej co najmniej dwa razy dziennie.
Trochę frustrujący jest też fakt, że do zrobienia tych past kupiłam kilka nowych produktów, których nie używam na codzień, a do testów wykorzystałam tylko odrobinę. To przeciwieństwo filozofii zero waste… No nic, mam przynajmniej motywację, żeby te składniki dalej wykorzystać. Już nie do produkcji pasty, ale do innych mieszanek. Napiszę wkrótce co z tego wynikło.
Moja zero waste alternatywa dla pasty do zębów – pasta w tabletkach
No dobra, skoro pasta do zębów zero waste okazała się dla mnie niewypałem, to czym myję teraz zęby? Mam duże szczęście, bo niedaleko mojego mieszkania znajduje się świetnie zaopatrzony sklep zero waste Der Sache Wegen, w którym odkryłam pastę do zębów w tabletkach na wagę! Przetestowałam je i używam ich już od kilku miesięcy. Nie są idealne pod każdym względem, ale ich smak i konsystencja mi pasuje i mają też bardzo dobry skład. Są certyfikowanym kosmetykiem naturalnym, a ich głównym składnikiem jest celuloza. Do tabletek i ich rozgryzania trzeba się przyzwyczaić. Mi taka forma odpowiada, jest praktyczna, estetyczna no i całkowicie zero waste. Jeśli jesteście zainteresowani pastą do zębów w tabletkach, zajrzyjcie tutaj.
A Wy próbowaliście robić samodzielnie pastę do zębów? Koniecznie podzielcie się swoimi doświadczeniami.
Interesujesz się zdrowym stylem życia, ochroną środowiska i redukcją plastiku? Zapisz się do naszego newslettera.
Też próbowałam sama robić pastę ,skończyło się również porażką na tym polu. Jednak zęby sa specyficzną materią i ciężko o nie zadbać w duchu zero waste, soda na dłuższą metę psuje szkliwo, a olej kokosowy nie utrzymuje zębów w takim stanie jak pasty do zębów, jestem ciekawa tych tabletek, ile ich używasz? Widzisz jakieś konswekwencje z tym związane,na zębach?
Hey Maria, używam tabletek ponad pół roku i nie widzę jakichś konsekwencji czy zmian na zębach na gorsze 🙂 Odkąd przerzuciłam się na tabletki, zmieniłam też szczoteczkę na miękką (taką, którą zaleca producent) i dzięki temu zestawowi faktycznie czuję, że moje zęby są mniej wrażliwe!
Ciekawe! Dzięki za artykuł 🙂